W serii postów Pod lupą będę pisał Wam szczegółowo o różnych tematach. Niektóre będą książkowe, niektóre nie. Dzisiaj o współpracy recenzenckiej. Zapraszam!
Warto zawierać współprace?
Według mnie jak najbardziej. Każdy książkoholik chciałby otrzymywać za darmo książki za recenzję.
Czym jest współpraca recenzencka i na czym ona polega?
Opiera się ona na tym, iż recenzent dostaje darmowy egzemplarz utworu, jaki go interesuje (są wydawnictwa, które pozwalają tylko brać nowości). Ustala on z wydawnictwem czas na zrecenzowanie książki. Potem czeka na paczkę, czyta daną powieść, pisze recenzję i przekazuje link do niej wydawnictwu. Proste? Proste! Pamiętajcie, piszcie recenzje subiektywnie. Gdy chcecie wytknąć książce błędy, róbcie to bez skrępowania. Prawdziwe wydawnictwo zrozumie konstruktywną krytykę.
Czy wydawnictwa piszą same do recenzentów?
Jeśli pisze się już parę lat, ma się wyrobioną markę, dużą liczbę czytelników i wyświetleń oraz pisze się bardzo dobre recenzje - to tak. Nigdy nie będzie tak, że założymy bloga, napiszemy jedną/dwie recenzje i już będziemy mieli zapchaną skrzynkę mailową. Trzeba cierpliwości.
Co zawrzeć w mailu do wydawnictwa/księgarni?
Nie ma chyba jakichś określonych kryteriów, ale według mnie powinno wyglądać to tak
- Pokazujemy, że jesteśmy wychowanymi i kulturalnymi osobami, więc zaczynamy od 'Dzień dobry'. Pisanie 'Witam' może wywołać w odbiorcy uczucie wyższości nadawcy, co nie jest pożądane
- Piszemy parę słów o sobie i blogu (imię, wiek, nazwę bloga, link, opcjonalnie czym się interesujemy etc.)
- Przechodzimy do meritum, czyli dlaczego chcielibyśmy z danym wydawnictwem współpracować. Można załączyć screeny dotyczące wyświetleń, obserwatorów itp.
- Informujemy o tym, gdzie poza blogiem publikujemy recenzje (na początku wystarczy Matras, Empik, Lubimy Czytać, Bonito, Tania Książka)
- Podpisujemy się prawdziwym imieniem i nazwiskiem
- Oczywiście zachowujemy formy grzecznościowe
- Nie kłamiemy i nie 'słodzimy'
Podsumowując, sami piszcie do wydawnictw, bo długo możecie czekać, zanim oni to zrobią. Mam nadzieję, że ten krótki post choć trochę Wam pomógł.
Bardzo przydatna notka. Tak jak napisałeś, trzeba jednak mieć mnóstwo cierpliwość, gdyż jak wiadomo nie od razu Kraków zbudowano ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anna [http://swiat-ksiazkowych-recenzji.blogspot.com/]
A nie wolałbyś pisać za wynagrodzenie? Książki za darmo, bardzo fajnie, ale co z tego...
OdpowiedzUsuńNie słyszałem o tym, by wydawnictwa oferowały taką możliwość.
UsuńNie bądźmy aż tacy zachłanni... Egzemplarz książki często kosztuje powyżej 30 zł. To mało za napisanie jednej recenzji?
UsuńPo jakim czasie od założenia bloga można się o współpracę ubiegać?
OdpowiedzUsuńTo zależy od jakości recenzji i statystyk bloga. Są wydawnictwa, które patrzą tylko na statystyki i są takie, które patrzą na jakość.
UsuńPotrafisz podać ich przykłady?
UsuńJa zaczynałem od The Facto i Sine Qua Non, którzy patrzą na jakość. Na statystyki patrzą te lepsze - Czarna Owca, Fabryka Słów itp.
UsuńIle czasu minęło od kiedy Ty założyłeś bloga do momentu, gdy nawiązałeś pierwszą współpracę? Albo inaczej, po jakim czasie od założenia bloga napisałeś pierwszego maila o współpracę?
UsuńPo około miesiącu jakość. Nie pamiętam dokładnie.
UsuńPo miesiącu blogowania napisałeś maila o współpracę? Dobrze zrozumiałam?
UsuńNo tak mniej więcej po miesiącu. Czemu pytasz?
UsuńWow, to bardzo szybko. :) A pytam, bo bloguję od trzech miesięcy i sądziłam, że trzeba co najmniej dobre pół roku pisać, by warto było zacząć starać się o współpracę.
UsuńMi się tylko nie spodobało pierwsze zdanie. "Każdy książkoholik chciałby otrzymywać za darmo książki za recenzję." Tak, jakby we współpracach recenzenkich chodziło tylko o dostawanie darmowych bonusów :/
OdpowiedzUsuńPoza tym - ja na przykład wcale nie mam zamiaru starać się o żadne współprace, a gdyby mi zaproponowano (na razie to rozważania czysto abstrakcyjne, bo po pierwsze, jeszcze nie ten poziom popularności, a po drugie - w ogóle nie piszę recenzji, wybrałam nieco inny model bloga książkowego), wcale nie jestem przekonana, czy bym się zgodziła. Dobrze mi tak jak jest, przynajmniej mogę pisać o czym chcę, kiedy chcę i jak chcę. A za książkoholika jak najbardziej się uważam ;)
UsuńMnie też to zdanie się nie spodobało, bo wielu blogerów książkowych wcale nie pragnie otrzymywać książek za recenzje. W całej swojej karierze blogowej (a bloga prowadzę ponad trzy lata) zrecenzowałam dla wydawnictw może ze 20 książek i powiedziałam sobie, że wystarczy, to nie dla mnie. Książki, które dostałam, nie zawsze były dobre. Szczególnie źle wspominam "Ślady krwi" Polkowskiego. Męczyłam się chyba przez dwa tygodnie z jej czytaniem, a nie mogłam rzucić w kąt, bo wydawnictwo dało i czekało na recenzję. Poza tym głupio się czułam, widząc, że inni blogerzy rozpływają się z zachwytu nad książką, którą ja uważam za kiepską. Teraz piszę o książkach swoich albo bibliotecznych i dobrze mi z tym :-)
UsuńWspółpraca recenzencka to nie tylko darmowe egzemplarze. Gdy wydawnictwo przesyła mi kolejne książki czuję się w jakiś sposób wyróżniona, że "odwalam dobrą robotę" :)
OdpowiedzUsuń