sobota, 3 października 2015

Powieść, na podstawie której powstał najgłośniejszy serial XXI wieku







Jak daleko można się posunąć, by osiągnąć upragniony cel?














Michael Dobbs przez wiele lat był politykiem. Aktualnie jest bardzo dobrym pisarzem.

Na początku muszę o tym wspomnieć – nie interesują się polityką polską ani zagraniczną, nie wiem, co dzieje się u nas w Polsce w polityce i szczerze – nie obchodzi mnie to. Gdy zobaczyłem opis utworu "House of Cards", ocenę na Lubimy Czytać oraz pochwały innych, postanowiłem po to sięgnąć. Czy słusznie? Czy osoba, która stroni od polityki może zachwycić się książką, która ściśle jest z tym związana? Sprawdźcie!

Intryga goni intrygę. Manipulacje, chodzenie po trupach, korupcja. Czy to wszystko może zachwycić nastolatka? Owszem, i to bardzo. Prosty język był dla mnie niemałym zaskoczeniem. Akcja powieści dzieje się na politycznych salonach Wielkiej Brytanii. Jeśli serial jest tak samo krwisty, jak powieść to ja muszę go obejrzeć. Bombowe było to, że każdy rozdział zaczynał się od przemyśleń autora, które bardzo dużo wnoszą do życia czytelnika. "House of Cards" zostało napisane dawno temu, ale nadal jest na czasie. Niebywałe jest to, że bezwzględna książka polityczna uczy. Na każdego można znaleźć haka. Wystarczy tylko dobrze poszukać.


Po co rysować linię na piasku? Powieje wiatr i zanim się obejrzysz, wracasz do punktu wyjścia.

Henry Collingridge od paru kadencji jest premierem Wielkiej Brytanii. Nagle jego poparcie niespodziewanie szybko maleje. Zaczyna tracić pozycję. Czy ktoś ma z tym związek? Zaczynają się nowe wybory, a wraz z nimi wyścig. Wyścig o władzę. Pojawia się ktoś, kto pociąga za sznurki. Gra nieczysto, ale czy da się uczciwie?


Okładka jest mistrzostwem. Ciągle się na nią patrzę i nie mogę przestać. Bardzo różnie można ją interpretować, np. dwóch mężczyzn zawiera umowę, którą jeden z nich nie ma zamiaru dotrzymać lub koleś brata się z drugim kolesiem, który jest w stanie poświęcić wszystko, by przetrwać, choć tak naprawdę on sam sobie kopie grób albo zawarcie krwistej umowy, czyli takiej, która ma na celu zniszczenie innych ludzi, by ci 'źli' doszli do władzy. Ile głów, tyle opinii.

Człowieka motywuje nie szacunek, lecz strach. To na nim buduje się imperia i za jego sprawą wszczyna rewolucje. W tym tkwi sekret wielkich ludzi. Kiedy ktoś się ciebie boi, zniszczysz go, zmiażdżysz, a w efekcie on zawsze obdarzy cię szacunkiem. Prymitywny strach jest upajający, wszechogarniający, wyzwalający. Zawsze silniejszy od szacunku. Zawsze.

Głównym bohaterem jest Francis – człowiek, który dąży do władzy. Jest on moim ulubionym bohaterem książkowym, takim, jakich najbardziej lubię, czyli złych, bezwzględnych, umiejących kłamać... Gdyby autor nie stworzył takiej osoby, utwór nie byłby aż takim fenomenem. No po prostu jego nie da się nie lubić.


Krótko podsumowując to, co wcześniej napisałem – "House of Cards" to bezwzględna książka, w której nie ma żadnych zasad, która ukazuje polityczne realia. Nie trzeba znać się na tym, by zrozumieć ten utwór. Przekaz jest prosty. Jaki? Musicie sięgnąć po książkę, by się dowiedzieć. Mnie najbardziej spodobała się okładka oraz sam pomysł na fabułę, który wydaje się prosty.

Książkę dostałem dzięki współpracy z wydawnictwem Znak Literanova:


Tytuł: "House of Cards. Bezwzględna gra o władzę"
Tytuł oryginału: "House of Cards"
Autor: Michael Dobbs
Wydawnictwo: Znak Literanova
Seria: Francis Urquhart (tom I)
Przełożyła: Agnieszka Sobolewska
Projekt okładki: Magda Kuc
Korekta: Magdalena Świekatoń, Editio
Wydanie: I
Oprawa: miękka
Data wydania: 4 lutego 2015
Liczba stron (tekstu): 411
ISBN: 978-83-240-2655-5

3 komentarze:

Jeśli przeczytałeś, oceń.