środa, 18 lutego 2015

Niemowa

Siedzi na końcu ulicy,
nie odzywa się ani słowem,
patrzy na lico dziewicy,
prowadzi wewnętrzną rozmowę z Bogiem.

Chowa się w swojej duszy,
nie chce wyjść na świat,
czek, aż się w środku niego ruszy
miłości wariat.

Boi się wstać z miejsca,
stracić ją z oczu,
poczuć zapach serca
i dotknąć warkoczu.

Kobieta do niego podchodzi,
zauważyła jego starania,
dotyka, całuje, uwodzi,
odchodzi roześmiana.

Spuszczony wzrok sugeruje,
że jest żałosnym człowiekiem,
sam siebie psuje,
nie ciesząc się lekiem.

Omijany przez ludzi,
boi się odezwać,
niepotrzebnie się trudzi,
próbując Amorka wezwać.

Strzała miłości tu nic nie da,
sam musi zrobić krok do przodu,
jego niemowy nam nie potrzeba,
inny był za młodu.

Widział zbrodnię na własne oczy,
facet, nóż, kobieta,
ciągle to za nim kroczy,
uroków dzieciństwa makieta.

Nieśmiałość go otoczyła,
dobry humor wyparował,
czarna chmura przybyła
i chce ona, aby mordował.

Kobieta nigdy nie wróciła,
niby w domu się zaszyła,
lecz on zna prawdę,
zabił ją tak naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś, oceń.