poniedziałek, 17 listopada 2014

Śmierć

Kostucha z kosą przychodzi,
Biała twarz, kościste ręce
Życie ze mnie uchodzi,
Już po mnie będzie.

Mgła się lekka unosi,
Kosa bliżej mnie,
Chłód śmierci przynosi,
Zaraz dołączę do Ciebie.

Już parę metrów dzieli mnie od niej,
Widzę jej czarno-białą twarz,
Przed oczami jaśniej, ciemniej,
Śmierć mi przypominasz.

Ostrze mnie przebiło,
Krew się ze mnie leje,
Bezdusznym uczyniło,
Pomóż mi Aniele!

Nagle skrzydlata postać przyleciała,
Kostuchę przepędziła,
Kosę zabrała,
Mnie uzdrowiła.

Modlitwa wysłuchana,
Kostucha się odrodziła,
Bezgłośnie wykrzyczana,
Ostatkiem sił zabiła.

Już nic mi nie pomoże,
Za grzechy umrzeć muszę,
Przepraszam, o, Boże!
Będę cierpieć katusze.

3 komentarze:

  1. Jestem po wrażeniem. Naprawdę :) Ja kilka lat temu próbowałam pisać wiersze, ale jakoś nie wychodziło i przestałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe! Zazdroszczę talentu :)
    http://natchniona-slowami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję, że ten wierz przemawia nie do mnie, ale przeze mnie.
    Dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś, oceń.